piątek, 29 grudnia 2017

Sweterek

Czapka i kapciuszki dla bobaska były gdzieś tu. Maluszek rośnie, zima idzie (patrząc za okno to raczej jesień).  Czas zadbać o tą małą, wielką istotkę. Co najlepiej wyczarować z motka włóczki? Sweterek! No to sobie wymyśliłam. Ja i swetry to nie jest związek idealny. Chyba nie trafiłam na coś co by mnie urzekło na tyle, bym zasnąć nie mogła.

Przyznam szczerze, że takiego rozmiaru jeszcze nie robiłam. Sweterek ma zatrzaski, żeby mama nie musiała przy ubieraniu dziecka używać mało parlamentarnych słów. Aby pasował do czapki zrobiłam takie same kwiatuszki. Dodatkowo stanowią kamuflaż dla zatrzasków.☺ Cudowne to one jednak nie są. ☺

Sweterek ma wszywane rękawy, ale już sobie obiecałam, że przy kolejnym swetrze będą... raglany.

Przyznaję bez bicia- pomysłu na sweterek brak. Chęci na jego zrobienie jeszcze mniej. Nie wiem ile razy zmieniała mi się koncepcja. Ale efekt końcowy chyba nie jest najgorszy. Chyba...





Pozdrawiam K :-)

niedziela, 10 grudnia 2017

Owcza, owczasta czapka

"Chcę czapkę. Taką owczą, owczastą. Z uszkami. A pompony też będą?" Oj będą, będą. ☺ Takim oto magicznym zaklęciem Owca zaczarowała Pchłę K. A ja bardzo lubię spełniać życzenia.☺ Na cuda trzeba poczekać kilka dni dłużej. Okazja też się pojawiła. Takim oto sposobem Owca ma owczastą czapkę.

Tylko jak zrobić czapkę, aby przypadła do gustu Owcy? Tak, wiem jak technicznie podejść do tematu. Można zrobić w okrążeniach, w rzędach by potem zszyć. Można zacząć "od góry" lub "z dołu". To też wiem, ale jak trafić w upodobania przyszłej właścicielki? To było wyzwanie. Wejście na szczyt Tatr to pikuś w porównaniu z takim wyzwaniem.

Czapka miała być zrobiona z "futrzastej" włóczki. Bo ona "taka owcza".☺ Coś już wiem, jakiś trop jest. A co dalej? Myślałam, myślałam i wymyśliłam.

Fantazyjna włóczka nie ogrzeje głowy ani ciut, ciut. Zrobiłam czapkę numer jeden Merino Gold z dużą ilością wełny☺. Na tej czapce nabrałam oczka i zrobiłam czapkę numer dwa.

Prucia było co nie miara. Raz nabrałam za dużo oczek, innym razem za mało. Próbki nie są moją mocną stroną. A może nie umiem liczyć ☺. Nie wspomnę, że oczka były jakieś żywe, bo szybko uciekały z drutów... kiedy nie powinny.

Na szczęście z uszkami i pomponami nie było takich przygód ☺

Owca wydawała się zadowolona. Tym bardziej, że na torebce prezentowej była.... a jakże, owca ☺






Pozdrawiam K :-)

wtorek, 5 grudnia 2017

Reniferowy komin z kapturem

Witajcie. Czy Wam też zaczyna udzielać się Bożonarodzeniowy nastrój? Taaak wiem, może to jeszcze za wcześnie, ale nie z perspektywy dziewiarki. W sumie z innej perspektywy to też już czas na wstępne przygotowania. Trza bigosu napitrasić, pierniczków napiec w ilościach hurtowych i takie tam inne pierdoły porobić za wczasu, żeby nie obudzić się z przysłowiową ręką w nocniku (fuuuujjj).
Dobra, ale nie o tym miało być. Też tak macie, że zabieracie się za coś z wieeelkim giga zapałem a później.... z bliżej nieokreślonej przyczyny odkładacie to na potem. Taaaa, w tym przypadku dopadł mnie taki właśnie syndrom. Zaczęło się z dwa lata temu, kiedy to otrzymałyśmy z Pchłą K worek włóczek. Znalazła się tam taka zabytkowa.




Niby to akryl a troszkę jakby moher.... Miejscami nierówna. No nic, zwinęłam ją w grzeczne kłębuszki. Zabawy przy tym było co niemiara, bo włóczka z racji włoskowatości była "haczliwa", poza tym zwinięta nie w takie tradycyjne jak na nasze czasy motki tylko w formie jakby ją matka prosto z nóg taboretu po praniu zdjęła. Latałam więc po całym mieszkaniu znacząc chodniki włóczki, przeklinając przy jej rozplątywaniu i pilnując podejrzanie przyczajonego kota. Każdy centymetr był na wagę złota, bo motków w tym kolorze miałam tylko 2.
Z racji ograniczonej ilości zasobu, w grę wchodziło praktycznie przerobienie zdobyczy na szalik lub chustę. I tu zaczyna się historia z przed roku. Wpadłam na pomysł udziergania komina/pelerynki z kapturem ale w kształcie..... sowy. I tak zabrałam się z wielką gorliwością do pracy. Żeby było śmieszniej, podstawę nawet zrobiłam. Znalazłam wzór nadający ciekawą fakturę dzianinie, ogarnęłam nawet giga kapturzysko i.... Skończyła mi się włóczka na zrobienie oczu i dzioba, w sumie żaden problem bo i tak planowałam dorobić podszewkę z jeszcze jednej warstwy dzianiny więc nic by nie stało na przeszkodzie, aby użyć zupełnie innej włóczki.... ale jakimś cudem odłożyłam robótkę i tak sobie leżała.... do teraz....

 

A teraz... calutki udzierg sprułam. Bo mi się koncepcja zmieniła. Stwierdziłam, że to już nie będzie sowa tylko rogaty świąteczny stworek. Ponadto, zmieniłam fason kaptura i dołożyłam drugą włóczkę w zbliżonym kolorze. Część pelerynkowo-kominowa miała zostać (znaczy się sam kształt), ale jak ją przymierzyłam, to B stwierdził, że wyglądam jak wojownik Jedi😁 dowcipniś, za karę uszczuplę mu świąteczny przydział bigosu 😁. To cóż mi zostało- sprułam więc charakteryzację rodem z Gwiezdnych Wojen i miałam zamiar dorobić szal, ale oczywiście nie stykło włóczki, więc zszyłam oba końce i powstał komin. Następnie zabrałam się za wyrobienie rogów, sznureczka i pomponów (uszka zapobiegawczo zrobiłam na początku, żeby później nie wyć do księżyca, że mi włóczki zabrakło)😁 Rogacz albinos gotowy, ruszam na podbój miasta😁
Pozdrawiam ciepło, Pchła M.