Był sobie piękny, marcowy dzień. Jak na normalnego, szanującego się obywatela przystało spędzałam go sobie NIE pod ciepłą kołderką z pyszną kawunią w prawej ręce i pilotem w lewej lecz...... taaaaa- w pracy. Wybija godzina 6:15 i co słyszę? Oooo dobrze że jesteś, mam sprawę. Ocho- zaczyna się pomyślalam, pewnie chodzi o przypilnowanie/sprawdzenie komuś czegoś itp. A tu niespodziewajka- znajomej chodziło o jakąś ciekawą Pamiątkę Pierwszej Komunii Świętej- niekoniecznie kartkę.
Hmmmmm, a może papierowa wiklina? Do tego papierki, sianka, krepy i inne cudaczne wytwory? Dobra, postanowione- zabrałam się za robotę ( w wolnej chwili). A ile się nadenerwowałam! To były moje pierwsze spotkania z wikliną papierową więc trochę mi zajęło zanim udało się uzyskać efekt zadowalający. Muszę jednak zdradzić, że mimo chaosu w pokoju, ufaflunionego klejem ubrania, ufajdanych sprejem rąk i przypieczonych palców klejem na gorąco spodobała mi się ta zabawa na tyle, że powstały aż 4 takie pamiątki :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz