Powróciła córka marnotrawna, przyznaję się bez bicia, że ostatnio wena twórcza do pisania postów gdzieś mi się zakisiła i za żadne skarby świata nie miała zamiaru się odkręcić. Na całe szczęście wena do dłubania została, więc tworzyłam sobie cichuteńko. Troszkę bezczelnie wykorzystywałam Pchełkę K i pisanie postów zostawiłam na jej głowie. No nic, jak wspomniałam powróciłam, wyspałam się, stłukłam słój zakiszonej weny i postanowiłam pokazać Wam mój nowy nabytek: dzyndzolek do dzyndzolenia na lato. Jeż Andrzej w tym czasie wyjechał do Dębuszkowa aby nabrać sił na swoją jesienną wartę.
Więc cóż takiego Pchła M wykleiła? Ano, straaaasznie spodobał mi się motyw kaczkowo-wodny. Wyciagnełam modelinę i specjalnie zakupiony "maleńki" dzwonek rowerowy i zaczęłam zabawę :-) Powstała iście wakacyjna instalacja. Motyw jeziora z pływajacym kaczorkiem i rybkami. Reszta "wystroju" była efektem przypadkowych myśli :-) Brakuje mi tu jeszcze zawieszonego w powietrzu pięknego latawca, aaale nie można mieć wszystkiego :-)
Pozdrawiam, M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz