Historia bezpaluszkowych rękawiczek jest niesamowicie banalna. Skończył się wrzesień, nadchodzą chłodne i ciemne poranki. Dni są szare, ostatnio nawet nie ma sensu wypatrywać słoneczka- zapewne zwiało do ciepłych krajów ;-) Nic tylko zaszyć się pod kocem z kubasem ciepłego kakao;-) Pogoda kapryśna więc witaj modo cebulowa- i tutaj nie mówię o zapachu... bo wiecie....cebula ma warstwy....i nasze ubiory również są warstwowe ;-) Przechodząc do sedna sprawy, stwierdziłam, że niezbędne w nastałych czasach będą rękawiczki. Nooo ale kurczę, przecież nie zrobię takich z paluchami bo co zimą będę nosić? Przeszperałam nieco własnych tematycznych lektur, nieco filmików i znalazłam to, co mnie najbardziej interesowało. Od razu zabrałam się za "robotę" i w tydzień poświęcając każdą wolną chwilę powstały mitenki z nieco dłuższym mankietem.
Pozdrawiam, M.
I pozdrowienia od włóczkowej ferajny ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz