I mnie naszło... na szycie... tak jakoś ostatnio.... (i uwaga jeszcze nie poprzeszywałam sobie łap). Nareszcie miałam okazję pobawić się maszyną do szycia- już nie w wersji mini, ale taką pełnowymiarową (sprezentowaną sobie z okazji wyjątkowo brzydkiego marca ;-) ). Na co mnie naszło? W sumie okazja nadarzyła się sama, miała być "jakaś fajna" pamiątka Pierwszokomunijna. Nawet się nie zastanawiałam nad propozycjami- od razu pomyślałam o aniołku z wyszywaną dedykacją. Powiem jedno- chyba sobie uszyję podobnego ;-) ino czas znajdę skitrany gdzieś w kieszeni płaszcza zimowego ;-)
Na szczęście jeszcze nie jest tak źle- powoli, baaaardzo powoli realizuję postanowienie noworoczne o dokończeniu projektów, więc powolutku sobie dziergam, pruję, znowu dziergam, zmieniam koncepcje... i dokładam kolejne projekty ;-)
Pozdrawiam, M.
Panna przodem
Magiczna kieszonka na niespodziankę
Panna tyłem: szydełka nie mogło zabraknąć
Śliczny Aniołek :)
OdpowiedzUsuńMnie jakoś ostatnio nie po drodze z igłą ;) kiedyś szyłam sporo i tylko ręcznie :) hihihi... Wszystko zmieniłam na druty ;)
Pozdrawiam serdecznie :)