Pierwsza Miss Grace powstała dwa lata temu. I wpadłam jak śliwka w kompot. Zakochałam się w tym wzorze. Zapowiadając kolejną wersję miałam już zamówione motki włóczki. Czekałam na dostawę. ☺ Czasu miałam wiele. Przynajmniej tak mi się wydawało. Chusta jest prezentem urodzinowym dla A., która ma urodziny za kilka dni.
No tak, włoczka zamówiona w listopadzie, a chustę zaczęłam pod koniec lutego i na rzęsach musiałam stać, by zdążyć zamknąć ostatnie oczko. Nie znoszę dziergać pod presją czasu. Lubię gdy mam pewien zapas czasu. Udzierg jest jak wino, musi leżakować. No może nie tyle co ten cudowny trunek, ale kilkudniowy zapas czasu wskazany.
Z A. znamy się latek kilka. Wybór kolorów nie był najtrudniejszy, choć nadal pewna nie jestem co do połączenia tych kolorów. Chyba moja awersja do pomarańczowego wygrywa.
Czas pomyśleć o kolejnej chuście. Ptaszyna czy Miss Grace? Hmmmm....☺
Pozdrawiam K :-)
Piękna Miss, będzie cudownym prezentem :o)
OdpowiedzUsuńMoja rodzi się w bólach ;o)...
Pozdrawiam serdecznie :D
Ja już mam w planach kolejne chusty. Miała być na wiosnę, ale chyba nie zdążę. Będzie na jesień. 😉
UsuńPozdrawiam K 😊