Pokazywanie postów oznaczonych etykietą crochet unicorn. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą crochet unicorn. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 23 września 2018

Pola i Maryś

Hejka, i jak tam ludziska? Już po urlopach czy jeszcze w trakcie? Dłuuugo mnie tu nie było- dopadł mnie chyba syndrom braku weny pisarskiej (chociaż "pisarska" to za dużo powiedziane). Mniejsza o większość, faktów nie zmienimy, dzielna Pchła K musiała nadrabiać za mnie- teraz czas się odwdzięczyć i zamienić rolami.
Syndrom łapek wiecznie swędzących na szczęście mnie nie opuścił, nawet się przydał. Sami wiecie jak to jest- jesteśmy radosne: dziergamy, dopada nas smuteczek: dziergamy żeby nie myśleć za dużo. W takich mieszanych okolicznościach powstali Pola i Maryś (chociaż jakby to chronologicznie wymieniać to najpierw powstał tęczowy chłop a potem jego narzeczona). Historia Marysia (tudzież Marianka) zaczęła się dawno temu, wymarzyło mi się posiadanie szydełkowego jednorożca. Zakupiłam włóczki i 3 kilo kulki sylikonowej z jakieś 3 lata temu, rok poleżały i nabierały mocy urzędowej, dwa lata temu podjęłam męską decyzję i zabrałam się za dzierganie, lecz dość szybko (jakoś po głowie i brzuszku, w trakcie rozpoczynania łapek) straciłam zapał, coś mi nie pasowało w całym zamyśle. Domyślacie się pewnie, że rozgrzebana praca trafiła do kartonka i sobie tam tak czekała na reaktywację? I leżała by pewnie tak po dziś dzień, gdyby nie przypadkowe (serio przypadkowe) natknięcie się na tego stworkawzór. Zakochałam się w nim i postanowiłam go zrobić. Gdy już zdobyłam instrukcję, zabrałam się za robotę. Niektóre elementy oryginału pozmieniałam lub pominęłam bo chciałam, żeby mój kunik był bardziej mobilny (nogi nie są przyszyte na stałe tylko zamocowane na ruchome stawy do zabawek). Tak oto na przełomie maja i czerwca "urodził" się Marianek. 
Co z Polą? Taka z nią historia, że w trakcie szukania wzoru na Mariana, na stronie sklepu wyświetliło się foto nocnego jednorożca, zagnijcie komu spodobało się zestawienie kolorystyczne? No pewnie, że Pchle K- w końcu elementy fioletowe i te skrzydła.... Z racji tego, że w sumie sama idea Dark Unicorn różniła się kilkoma elementami, stwierdziłam, że w sumie, to można wykorzystać wzór Mariankowy i też będzie to zacnie wyglądało. Tak też postanowiłam, jednak realizację projektu odłożyłam na powrót z urlopu. We wrześniu dziarsko ruszyłam do pasmanterii i wyszłam z niej uzbrojona w 15 motków włóczki ;-) Tak się wkręciłam, że w około 2 tygodnie na świat przyszła Apolonia (Pola). Biedna Pchła K, musiała targać do domu 2 kilo kunia, teraz "czarnulka" stróżuje w jej pokoju ;-).

Pozdrawiam, Pchła M.







Pamiątkowa psikuskowa fotka z "bydlaczkiem" przed przeprowadzką o nowego domku ;-)







piątek, 5 maja 2017

Jednorożec Tadeusz

Uwaga, uwaga, moja faza na rogate kunie trwa w najlepsze. Tym razem poczynienie jednorożca nie było spowodowane brakiem humoru, lecz potrzebą opatulenia sprzętu. W taki oto sposób powstało moje własne, prywatne, kolorowo-szczęsnościowe etui na tablet. Znalazłam kiedyś grafikę na kotkowe etui, przyglądając się mu stwierdziłam, że gdyby tak uposażyć koteczka w ròg, oraz przerobić pyszczek, to całkiem ładny zwierzak by powstał. Od impulsu do działania w Pchłowym przypadku droga jest raczej krótka, więc dałam nura w zapasy i wydziergałam z resztek włòczek, naszpikowanego odstającymi elementami Tadzika 😁
Pozdrawiam, M.


Skrzydełek nie mogłam sobie odmówić. A jaaaaak, też odstają 😜 


Co jak co, ale przód to już chyba koncentracja elementów 3d. Odstają tutaj uszy, ròg, grzywa. Nawet pyszczek wypełniłam watoliną (kulką silikonową tudzież wypełniaczem do zabawek) 😊
 




środa, 19 kwietnia 2017

Jednorożec Roland

Są takie dni w życiu, kiedy nawet czekolada nie jest w stanie zmienić ponurego nastawienia do świata. Co w takich chwilach pomaga? W moim przypadku pomaga zajęcie czymś myśli... a nic tak nie zajmuje głowy i rąk (co najmniej na kilka godzin) jak dzierganie. Tak więc, przyszedł sobie taki beznadziejny dzień, kiedy to nosa poza powierzchnię kołderki nie miałam zamiaru wyściubiać. Wypełzłam z wyra tylko i wyłącznie... z powodu wyjątkowo toksycznego zapachu wydobywającego się z kuwety. Nie wiem- może RUDA KANALIA postanowiła robić za mojego ANIOŁA STRÓŻA i z czystą premedytacją zepsuła powietrze. No cóż,  jak już wylazłam z łóżka, ba, nawet zmuszona byłam na całe 15 sekund wyjść na zewnątrz aby zdetonować biologiczną atomówkę postanowiłam kopnąć ten ciulowy dzień w cztery litery i zrobić coś pożytecznego dla Pchłowego Świata. Skoro moje otoczenie malowało się wszystkimi odcieniami szarości, postanowiłam wydziergać coś, co nie będzie miało w sobie ani grama tego koloru (ogólnie nie mam nic przeciwko szarości, nawet ją lubię, ale niekoniecznie w wersji określającej mój nastrój). Zamykam oczy, biorę głęboki wdech i myślę...  chmurki- lizaki- cukrowa posypka- słodyczość- pingwin Szeregowy- tęcza- jednorożec. I rypsnęło mnie po czaszuni- tęczowy jednorożec to jest coś dla mnie. Zdecydowałam się na mini wersję kolorowego rumaka- aby zawsze był przy mnie w trudnych chwilach (głównie, kiedy niczym beduin śmigam do roboty o 4:45, swoją drogą chyba czas najwyższy odpalić rower i mieć dodatkowe 30 minut snu). Wytargałam z szafy zapas kolorowych kordonków, wypełnienie i szydełko serwetkowe i zaczęłam działać. Powiem Wam- podziałało, nawet nie zauważyłam, kiedy nastał wieczór i wypadało wgramolić się z powrotem pod kołderkę. Doczepiłam tylko karabińczyk do jednorożca i przytwierdziłam go do torebki, a następnego dnia... było o niebo lepiej. Wstałam skoro świt (czytaj około 10:00), zaparzyłam kawę, odczepiłam Rolanda od torebki i gapiłam się na niego z bananem na buzi i mruczącym kotem na kolanach ;-)
Pozdrawiam i tęczowego dnia życzę Wszystkim,
Pchła M.