Dawno, dawno temu, za górami, za lasami...
No może nie tak dawno, bo w lipcu ubiegłego roku. Nie za górami, tylko blokami, wieżowcami i kamienicami pewnego polskiego (pięknego) miasta spotkały się dwie Pchełki, autorki tego bloga. Powodem spotkania był mój nowy projekt- kocyk z wesołymi misiami. Pchła M stwierdziła, że chce taki koc. Chce, to dostanie. Spełniam (prawie) każde życzenia. Na cuda trzeba trochę poczekać. Tak się zaczęła historia prezentu urodzinowego Pchły M.
Innym razem Pchełka M stwierdziła, że na 30 urodziny chce tyle motków włóczki, ile kończy latek. Po połączeniu tych dwóch faktów prezent "sam się wymyślił".
Pomysłów na kocyk było kilka. Ostateczna wersja jest podobna do misiowego koca. Ulepszyłam ją o kilka elementów. Oczywiście Nasza dzielna towarzyszka M zaakceptowała w całości ten pomysł.
Pierwsza partia włóczki zamówiona, gdy kurier ją dostarczył pod właściwy adres, zrobiłam próbkę. A po próbce łańcuszek- początek prezentu. Nie wspomnę, że już na tym etapie zmieniłam koncepcję.
Początkowo chciałam nabrać oczka na środek dzianiny (czyli to "coś" zielono-białego), a potem dorobić bok- drzewa i zieloną ramkę. Ale nie byłabym sobą gdybym omyłkowo nie nabrała 270 oczek zamiast... 150. Taka drobna różnica. Zauważyłam to po zrobieniu dolnej bordiury Tym sposobem ciągnęłam wszystkie kolorowe paski jednocześnie. Mogłabym spruć i zacząć od nowa, ale...
1. nie chciało mi się,
2. ta pomyłka zdecydowanie wyszła kocykowi na lepsze,
3. było więcej szydełkowej ekwilibrystyki, co ja, Pchła K lubi.
Początkowo chciałam nabrać oczka na środek dzianiny (czyli to "coś" zielono-białego), a potem dorobić bok- drzewa i zieloną ramkę. Ale nie byłabym sobą gdybym omyłkowo nie nabrała 270 oczek zamiast... 150. Taka drobna różnica. Zauważyłam to po zrobieniu dolnej bordiury Tym sposobem ciągnęłam wszystkie kolorowe paski jednocześnie. Mogłabym spruć i zacząć od nowa, ale...
1. nie chciało mi się,
2. ta pomyłka zdecydowanie wyszła kocykowi na lepsze,
3. było więcej szydełkowej ekwilibrystyki, co ja, Pchła K lubi.
Ostateczna wersja powstawała w trakcie dziergania. W pierwszej wersji, którą naszkicowałam w trakcie przerwy śniadaniowej (w trakcie pracy bym nie śmiała, ale przerwę mogę spędzić kreatywnie ☺) nie było biedronek, motylków i muchomorków. A tu nagle wyrosły grzybki, a owady przyleciały i zostały.
Przy dzierganiu niektórych elementów pomógł mi niezastąpiony internet. Na YouTube znalazłam pomysł na słoneczko, pszczółki, ptaszki, motylki oraz wiewiórki. Cyferki podpatrzyłam u HappyBerry Crochet. Pozostałe aplikacje powstały według moich obliczeń oczek i moimi błędami podczas ich liczenia.
Koc(yk) ma wymiar około 200 cm x 220 cm. Dziergałam go od połowy września. Ostatni element został przyszyty 26.12.2016 (między śledziem, a barszczem- pamiętam ☺). Hmmmm po krótkich obliczeniach wyszło mi około 3 miesięcy☺
Podoba się Wam? Mina Pchły M mówiła wszystko. Warto było, ojjjj warto. ☺☺☺
Koc(yk) ma wymiar około 200 cm x 220 cm. Dziergałam go od połowy września. Ostatni element został przyszyty 26.12.2016 (między śledziem, a barszczem- pamiętam ☺). Hmmmm po krótkich obliczeniach wyszło mi około 3 miesięcy☺
Podoba się Wam? Mina Pchły M mówiła wszystko. Warto było, ojjjj warto. ☺☺☺
❤❤❤
Wszystkiego PCHŁOWO NAJLEPSZEGO
Pchełko M
❤❤❤
Pozdrawiam Pchła K :-)