piątek, 19 lutego 2016

Miś nie Uszatek

Luty już w połowie, za oknem od czasu do czasu słychać śpiewy ptaków. Leżąc tak błogo pod ciepłą kołderką, przez przymknięte powieki przedostają się pierwsze promyki słońca. W człowieku od razu budzi się marzenie o wiosence... aż tu nagle... na termometrze -5 stopni. Nie, żebym nie lubiła zimy, ale już w głowie miałam projekty na nadchodzące święta (wiecie- kwiatki, bazie, kurczaki i cała ta słodyczość). No nic, warunki atmosferyczne postawiły mnie do pionu. I wtem jak bum cyk cyk, niczym grom z jasnego nieba spadło na mnie wspomnienie...
Wspomnienie o czapce, takiej trochę innej niż wszystkie. Na stronie sklepu internetowego znalazłam kiedyś ofertę na misiową czapeczkę z uszami. Była wyjątkowa, niecodzienna, idealna. Postanowiłam bezczelnie rozpracować wzór i dostosować go do własnych potrzeb- i możliwości oczywiście ;-) Tak też nadeszła ta wiekopomna chwila: ZROBIŁAM PIERWSZY ŻAKARD!!! Pomijam oczywiście fakt, że udzierg pruty był chyba 6 razy. Wiem, że jest w niej kilka niedoskonałości- ale w wersji oficjalnej- tak miało być ;-)
Rozliczenie oczek na czapkę odwzorowałam od Eksperymentów z drutami. Elementy żakardowe rozrysowałam na oko. Wewnętrzne części oczu misia postanowiłam wyszyć (niestety moje żakardowe umiejętności są jeszcze w powijakach i raczej nie poradziła bym sobie z 5 kolorami włóczek na raz).
Dość tego pisania, zapraszam do oglądania ;-)
Pozdrawiam  M ;-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz