niedziela, 22 marca 2015

Sweterek/ tunika

Pamiętam jak chciałam móc nosić swój własnoręcznie zrobiony sweterek. Od tego pomysłu odciągała mnie myśl, że sobie mnie poradzę. Obawiałam się, że sobie nie podołam zadaniu wyrobienia rękawów, o dekolcie nawet nie wspomnę :) Szukałam, szukałam i szukałam złotego środka. Eureka! Znalazłam go w Sandrze extra 5/2008- patchworkową tunikę. W oryginale była dłuższa, jednakże skróciłam ją wedle własnych potrzeb. Kwadratowy dekolt nie sprawił trudności przy wyrabianiu. W końcu dopiero raczkowałam w dziedzinie sweterków. Wybrałam beżową włóczkę z domieszką moheru. Kawałek po kawałku, podczas zimowego urlopu, powstawała tunika. Wraz z końcem urlopowego leniuchowania skończyłam sweterek. Ależ byłam (i nadal jestem) z niego dumna. Noszę go z wielką przyjemnością, chociaż dziś już wiem, że wzory i wykroje wcale nie są takie straszne i trudne do zrozumienia Nawet w wersji na drutach. Ale o tym dowiecie się w kolejnych postach :) W końcu to "cudo" powstało 2 lata temu, gdy nawet nie śniłam o blogu.
Pozdrawiam K :-)

sobota, 21 marca 2015

Samochód z wikliny papierowej

Witajcie, co ja chciałam? Aaaa już wiem, chciałam Wam pokazać pracę zainspirowaną wytworem pewnej baaaaaardzo utalentowanej kobietki. Dorwałam się do jej bloga już dawno temu, i to co tam znalazłam spędza mi sen z powiek. Po prostu te wszystkie prace są FENOMENALNE. Otóż miałam przyjemność wzorować się na pracy p. Anny . Wiem, wiem, moje autko się chowa, ale ćwiczenie czyni mistrza i mam nadzieję, że będzie mi dany wolny czas, który przeznaczę na szlifowanie techniki wyplatania wikliną papierową. No dobra, co mogę powiedzieć o tej wersji samochodu?  Wykonany został jako alternatywa kosza na wino ( para młoda zażyczyła sobie winko zamiast kwiatów). Przy okazji pozostał niecodzienną pamiątką dla nowożeńców. Dokonałam małej zmiany w projekcie ( zrezygnowałam z budy), środek wyłożyłam materiałem i doczepiłam wstążki do przymocowania butelki. Kwiaty wykonane zostały z papieru ( tylko liście buchnęłam ze sztucznego bukietu). Powiem tak- po 3 tygodniach intensywnej pracy łapki bolały mnie nieziemsko. 
P.S. przepraszam za zdjęcia, ale samochód powstał w czasie kiedy pomysł o blogu jeszcze nam się nie narodził a fotki cyknęłam na szybciora na pamiątkę dla potomnych ;-)
Pozdrawiam M ;-)




piątek, 20 marca 2015

Projekt Myszka Miki

Nic nie sprawia człowiekowi takiej radości jak widok uśmiechu na twarzy dziecka. Tym razem postanowiłam zrobić coś sama od siebie, bez konkretnego powodu czy okazji. Wiem, wiem, projekt szalony, bo komu chciało by się dziobać postać Disneya, skoro w sklepach firmowych maskotek jest od groma? Głupie pytanie- oczywiście, że mi się chce zawsze i wszędzie ;-)
Tak więc postanowione- szydełko w ruch, kartki i długopisy w dłoń i działamy. Oj namęczyłam się odrobinę z tą myszką. trzeba było poszperać trochę i wywiedzieć się jak inni poradzili sobie z podobnym natchnieniem, potem rysowanko, mierzenie i rozpisywanie schematów na poszczególne elementy ciałka. Przy okazji odrobinę zmniejszyłam swoje zapasy włóczek niewykorzystywalnych. Mój niecny plan został zrealizowany w ciągu 4!!! dni. Ograniczyłam się do zrobienia elementów i wypchania ich, a zszywanie pozostawiłam sobie jako jedna z możliwych opcji zabawy dla 5- letniego urwisa. po 4 dniach ekspresowej działalności pobawiliśmy się w chirurgów i wyszedł nam 80 centymetrowy Mysz. Chyba nie muszę zapewniać, że siostrzeniec był zadowolony?
Pozdrawiam, M ;-)



Na lewo most, na prawo most a środkiem rekin..... tupta

Dzisiejszym gwoździem programu są trochę niecodzienne buciki dla małego człowieczka. Oto Edki- szydełkowe buciki rekinki. Komu zawdzięczamy projekt? Jak zwykle kolejnej szalonej koleżance poszukującej niecodziennego podarku dla nowo narodzonego członka rodzinki. Ech, co my mamy z tymi dziewuchami, człowiek nie ma czasu na bezczelne gnicie w wyrku. Podrzucają pomysły, a potem spać nie można od kiełkujących myśli. W każdym bądź razie, w efekcie takiej nieprzespanej nocy rozpracowany został wzór na drapieżne buciki, które po tygodniu dziobania, formowania, kombinowania i mierzenia ujrzały światło dzienne. Podsumowując - misja została zakończona sukcesem. Prezent trafiony, koleżanka uszczęśliwiona a moja dusza.... w pełni usatysfakcjonowana.
Pozdrawiam M :-)


poniedziałek, 16 marca 2015

Różowa czapka z szalem

W moich zapasach znalazłam bardzo ładną amarantową włóczkę. Łapki mnie już korciły by zrobić coś ciepłego. Stwierdziłam, że będzie z tego ładny komplecik dla małej modnisi :) Pomysł szybko wcieliłam w życie. Czapkę wykonałam dobrze Wam znanym sposobem rodem z bloga 2owieczek. Wzór nieco zmodyfikowałam dodając więcej oczek prawych. Ozdobą czapy jest wielki pompon. Do kompletu powstał szaliczek. Dziergałam go na drutach podwójnym ściągaczem. Nowa właścicielka była zachwycona i nosiła go przez całą zimę, która na szczęście już ustępuje miejsca wiośnie :)
Pozdrawiam K :-*



niedziela, 15 marca 2015

Balerinki

W pracy lubię biegać w kapciach. Na szczęście biurowy charakter na to pozwala. Moje dotychczasowe trampki uległ zużyciu. Tym razem postanowiłam zrobić je sama. Wykorzystałam w resztki włóczek z szala i czapki. Pomysł znalazłam tu. Wprowadziłam do niego niewielkie zmiany. Zwykłe słupki zastąpiłam słupkami reliefowymi. Podeszwa powstała z 20 oczek (zamiast 18, jak pokazano w opisie podstawowym). Dodałam ściągacz, dzięki temu balerinki ładnie przylegają do stopy. 
Pozdrawiam K :-*


sobota, 14 marca 2015

Moja duma- kocyk w małpki

Dokładnie jak w tytule, ten kocyk jak na razie jest moja największą dumą. Na wieść, że zostanę "cioteczką" zaczęłam przegrzebywać wszelkie możliwe źródła informacji. Sprecyzowane miałam tylko myśli co chcę zrobić dla Bobaska. Postanowiłam pobawić się w kocykowanie. Znalazłam nawet prześliczną pracę na kocyk w wersji dla chłopca lub dziewczynki. Niestety po pierwsze rozmiarowo mi nie pasował, po drugie dostępny był w płatnej angielskiej wersji. No cóż, trzeba było się odrobinkę pobawić, ale warto było. Trafiłam na wyjątkowo upartego dzidziusia, który do samiutkiego końca nie chciał zdradzić czy jest chłopcem czy dziewczynką więc konieczny był dobór odpowiedniej kolorystyki i proszę, po pół roku wyszła taka instalacja (130 x 100 cm):


Pozdrawiam M :-)


niedziela, 8 marca 2015

Serwetka szydełkowa

Lubię szydełkowe serwetki. Uwielbiam szczególnie te niestandardowe, przy których jest trochę zabawy. Zbliżały się urodziny mamy B. Szukałam natchnienia w sieci- bo jakoś trzeba było "wkupić się w łaski" ;-) Znalazłam prześliczną serwetkę, która była jeszcze piękniej zapakowana. pomyślałam, że to jest to. Słodkie, romantyczne i oryginalne. Oczywiście nie była bym sobą, gdybym czegoś nie zmieniła ( według schematu serwetka miałaby średnicę około 40 cm, powiększyłam ją i nadałam kształt owalu o wymiarach 90 x 60 cm).
Przy okazji pochwalę się jeszcze jedną głupawką: papierowe kombinacje pokroju wszelakiego ;-) Poczyniłam kartkę typu pop-up z różami. Paczuszka skrzętnie zabezpieczona przebyła dłuuuuugą drogę aż w końcu trafiła do prawowitej właścicielki.
Pozdrawiam M. :-*




sobota, 7 marca 2015

Kolejne buciki

Pamiętacie te buciki? Pewnie, że pamiętacie:). Otóż brzdąc ujawnił swoją płeć- dziewczynka! Z tej okazji otrzymałam zadanie na stworzenie bucików biało- różowych. Wybrałam delikatny róż i biel w odcieniu "surowym". Podstawowy wzór (na podstawie bloga houseofart) delikatnie zmodyfikowałam. Podeszwę zrobiłam słupkami/półsłupkami reliefowymi. Słupki pierwszego rzędu wbijałam tylko w wewnętrzną nitkę oczek rzędu poprzedniego. Dzięki temu podeszwa jest ładnie oddzielona od reszty bucika. Z resztą oceńcie sami :). Dodatkową ozdobą są dwa małe, fioletowe kwiatuszki. Sznurówki zrobiłam w tym samym kolorze, co podeszwa. Efekt końcowy mnie zadowolił.
Pozdrawiam K :-*

niedziela, 1 marca 2015

Pierwsze skarpety na drutach

Zawsze mówiłam,że druty są nudne (ach jak się myliłam...). Postanowiłam (po wielu namowach) stawić im czoła. Na tym etapie znałam jedynie oczka prawe i lewe, chociaż ja je nazwałam "przed i za drutem". Z czasem przywykłam do nazewnictwa "prawe i lewe". Po wielu nieudanych próbach rozpoczęcia robótki w okrążeniach... udało się :). Powstał ściągacz. No tak, teraz wyzwanie- pięta. Przecież nie wiem jak to się robi. O dziwo, wystarczyło, że mama tylko raz mi wytłumaczyła i bez większego problemu powstała pięta, potem stopa. Jeszcze tylko należało zgubić oczka... i pierwsza [i nie ostatnia :)]
w życiu skarpeta na drutach gotowa! Nowemu właścicielowi już nie marzną stópki!
Pozdrawiam K :-*