Zima odeszła już w zapomnienie, postanowiłam więc zabrać się za porządki w szafach (nie ma to jak wiosenne porządki w czerwcu hi hi) i co znalazłam? Komplet zimowy w stylu hm.... czołgowym? Marzyła mi się przepiękna czapa w stylu pilotki lub uszatki. Szukałam tej jedynej, wyśnionej i kicha. Postanowiłam więc zrobić ją sobie sama. No tak, ale jak miałaby ona wyglądać? Jak "rozkminić ją konstrukcyjnie i technologicznie"? Na początku miałam zamiar ją uszyć- ale bądźmy szczerzy- podstawy szycia kumam, ale moja biedna chińska mini maszyna nie dałaby rady. Potem w łapki wpadł mi nienoszony sweterek w kolorze idealnie pasującym do czapiszona.....postanowiłam więc go spruć. Oj, szukałam idealnego wzoru chyba z dwa tygodnie. W końcu udało się wyszukać tą jedyną, przy okazji mogłam posiłkować się uwagami doświadczonej dziewiarki. Padło na jedną z czapek Yvonne Kokotek. Moja czapka po założeniu, od razu kojarzy się wszystkim z czapką czołgisty hi hi. Powstała ona metodą bezszwową, jest dwuwarstwowa. Jej wierzch stanowią wzory warkoczowe, trochę kombinowane bo tajniki sztuki drutowej dopiero zgłębiam i jestem na samiuśkim początku ;-), wewnętrzna warstwa jest wyrobiona ściegiem francuskim. Ponadto uszy zrobiłam nieco dłuższe, tak aby można było je ewentualnie zapiąć (przyszyłam do tego celu elementy odzyskane ze "szkockiej" spódnicy). Moja czołgistka wykonana była stosunkowo cienką włóczką, więc musiałam pobawić się drutami 2, ale za to nie miałam umiaru w warkoczach ;-). Swetrzysko okazało się niesamowicie obdarzone włóczką, materiału wystarczyło mi jeszcze na komin (również dwuwarstwowy). Komin zrobiony został na większych drutach (chyba 6), nie ma funkcji kilkakrotnego owijania- dlatego właśnie jest dwuwarstwowy, można go przy szyi ściągnąć troczkami w razie większego mrozu. Po wykonaniu czapki i komina okazało się, że jeszcze mi zostało materiału, ale skończyła się zima, i nie zrobiłam jeszcze z nich niczego. Na przyszłą zimę kto wie- może jakieś krótkie rękawiczki do kompletu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz