sobota, 22 października 2016

Dziurawe rękawiczki

Coraz większymi krokami idzie zima. Czas przygotować odpowiedią garderobę. Czapki oraz berety trzeba odświeżyć, leftie już dawno wyjęte z szuflady i grzeje szyję w chłodne poranki.

O tej porze roku nakrycie głowy noszę sporadycznie, ale w rączki musi być mi ciepło i już! Koniec kropka.

Tym razem powstały kolejne (na pewno nie ostatnie) w moim dorobku (prawie artystycznym ;-D) rękawiczki w cudnym beżowym kolorze. Tak jak ja nie przepadam za tym kolorem tak ten przykuł moją uwagę już w pasmanterii. Kupiłam jeden motek nie mając na niego absolutnie żadnego pomysłu. Te niespodziewanie przyszedł sam. Podczas jednej z nieprzespanych nocy.

Chciałam, aby rękawiczki miały ażur. Taki mój kaprys. Wzór "wycięłam" ze wzoru na etolę. Znalazłam go w Akcesoriach 2/2014. Oczywiście łapki miały być symetryczne, więc na jedną rękawiczkę  musiałam zmienić sposób zakręcania warkocza i układ ażuru.



Niestety, jak to często bywa, nie zdążyłam się nimi nacieszyć. W trakcie dziergania przypadły do gustu pewnej znajomej i dziś grzeją Jej łapki, a ja planuję kolejny udzierg :-)

Pozdrawiam K :-)

poniedziałek, 10 października 2016

Bezpaluszkowy ażur

Historia bezpaluszkowych rękawiczek jest niesamowicie banalna. Skończył się wrzesień, nadchodzą chłodne i ciemne poranki. Dni są szare, ostatnio nawet nie ma sensu wypatrywać słoneczka- zapewne zwiało do ciepłych krajów ;-) Nic tylko zaszyć się pod kocem z kubasem ciepłego kakao;-) Pogoda kapryśna więc witaj modo cebulowa- i tutaj nie mówię o zapachu... bo wiecie....cebula ma warstwy....i nasze ubiory również są warstwowe ;-) Przechodząc do sedna sprawy, stwierdziłam, że niezbędne w nastałych czasach będą rękawiczki. Nooo ale kurczę, przecież nie zrobię takich z paluchami bo co zimą będę nosić? Przeszperałam nieco własnych tematycznych lektur, nieco filmików i znalazłam to, co mnie najbardziej interesowało. Od razu zabrałam się za "robotę" i w tydzień poświęcając każdą wolną chwilę powstały mitenki z nieco dłuższym mankietem.
Pozdrawiam, M.



I pozdrowienia od włóczkowej ferajny ;-)



niedziela, 2 października 2016

Puf

Dawno temu Pchła M wysłała mi oto taki niepozorny link. W sumie to wysłała mi zdjęcie z tego linku. Ot i taka Pchełka M kochana jest. Anioł, nie kobieta. :-)

Ale, ale wracając do sedna sprawy. Zapałałam miłością ogromną do tej pufki w kształcie drewnianego pieńka. Postanowiłam zrobić podobną. Pomysł jednak wylądował na liście projektów do wykonania, w zakładce "kiedyś zrobię".

Po około roku zrobiłam remont. W pokoju pozostało jedynie moje ukochane biurko. Pozostałe meble zostały wymienione. Od razu spełniłam swoje malutkie marzenie- wielkiej pufy sako :-) Nooooo teraz mogę dziergać :-).

Jak to często bywa, do sako był dołączony podnóżek. Z czystą premedytacją wybrałam taką wersję, gdyż w głowie miałam pomysł na jego mały remake :-)

Góra pufy imitująca słoje drewna to najzwyklejsze oczka ścisłe, natomiast bok- kora to ściągacz z  samych oczek prawych. Pomysł na sowę pochodzi od Natali Korneevy.

Dość już paplaniny, proszę oto i on ;-)







Pozdrawiam K :-)