W ostatnim poście Pchła M zastanawiała się nad tym, czy powiedziałyśmy ostatnie słowo dla czapek. Jak widać nie. Bynajmniej ja nie. ☺ Cóż, kobieca natura bywa przekorna. A Nas są dwie. ☺ Czasem bywa ciężko. Szczególnie z moją krnąbrną naturą. Pchła M coś o tym wie ale obiecała, że nie piśnie słowa. Bo jak zmieni zdanie.... to ma szlaban. ☺Karę wymyślę, osobiście. ☺ No dobrze, koniec, bo się rozmarzyłam. Wracam do meritum.
Przypadkiem powstały dwie czapki. Pierwsza zielona z kolorowym pomponem. Przeprowadziłam dochodzenie niczym Shelock Holmes i już wiem, że obdarowana lubi kolor zielony. A poza tym to jeszcze nie robiłam czapek "od góry". Jest czapka to i okazja się znalazła. Instrukcję na jej wykonanie znalazłam u IK.
Drugą czapkę znalazłam tu. Jak ją zobaczyłam to spać nie mogłam. Ostatnio śnią mi się warkocze na czapce i nie tylko warkocze...☺ Kierowcą autobusu też byłam. Stojąc na czerwonym świetle dziergałam czapkę. A jakże, z warkoczami. Biedni pasażerowie. Dobrze, że to był tylko sen... ☺
W tej wersji postawiłam na pompon gotowca. Żeby ułatwić pranie i oszczędzić eko liska jest on przymocowany na zatrzask.
Już marzą mi się dwie kolejne czapki z warkoczami. Tym razem czerwone jak sygnalizacja świetlna na skrzyżowaniu ulic. ☺
Przy okazji przedstawię Wam mojego modela Mańka. Przystojny prawda? ☺
Pozdrawiam K :-)