Dawno temu (ale jakby to było wczoraj) kolega z pracy został szczęśliwym tatusiem. Z tej okazji zrobiłam dla małej istotki te oto zielone trampeczki.
Kilka dni temu w z owym kolegą wspomnieliśmy o tych cichobiegach. Kolega zażartował, że nóżka urosła... No ze mną tak się nie żartuje! 😄
Wróciłam do domu, sprawdziłam zapasy włóczek. Znalazłam idealną - różowy melanż. Do tego miętowe podeszwy i fioletowy moteczek na sznurówki i dodatki.
Zakasałam rękawy, kilka dni czarowania i oto one...
Mina kolegi, gdy zobaczył trampeczki... bezcenna. Mała latorośl zadowolona. Ja również, bo mam miejsce na nowe moteczki. 😀 Powiedzmy, że mam miejsce...
A przy okazji powstała druga para dla koleżanki, która nie jest zaprzyjaźniona z domowymi kapciami. 😉