Dawno, dawno, dawno temu popełniłam kilka sweterków. Z żadnego nie byłam zadowolona. Postanowiłam nie dziergać swetrów... W swoim postanowieniu wytrwałam kilka ładnych wiosen.
W ubiegłym roku coś mi się w główce przestawiło i chciałam... zrobić sweterek. Chyba dorosłam do tak poważnych decyzji.😆
Żaden wzór mnie nie urzekał, nie miał "tego czegoś". Ale pewnego jesiennego dnia Renia poinformowała o teście nowego sweterka. Ja do testów się nie nadaję - notoryczny brak czasu. Grzecznie poczekałam na opublikowanie wzoru. Cierpliwości mi nie brakuje. 😉
I przyszedł ten dzień.... Wzór został opublikowany. Od razu go kupiłam, materiał zamówiłam (Drops Air w ilości 7 motków), "ofiarę" wybrałam. Jeszcze nie dorosłam do noszenia sweterków, więc musiałam kogoś nim obdarować. 😆
Koleżanka zgodziła się i obiecała go nosić nawet jak nie będę zadowolona z efektu końcowego. 😀
Oczywiście nie obyło się bez przygód... Zamówiłam motek więcej niż przewiduje wzór. Moje moteczki chyba miały niedowagę, bo zabrakło mi materiału na pół rękawa... albo ja nie umiem liczyć. 😆 Migusiem domawiałam motek.😆 I skończyłam swetrzysko.
Modelka (najlepsza siostrzyczka) nie chciała się ujawnić.😆 Ale jest jak jej starsza siostra - nie lubi sweterków. To u Nas rodzinne. Na potrzeby zdjęć zgodziła się go ubrać. 😆
Pozdrawiam K :)