Za oknami typowa jesienna pogoda. Długie wieczory pod ciepłym kocem, z włóczką w dłoniach, pozwalają na poczucie, że nie szkoda mi dnia. Ale też to idealny czas na tworzenie listy projektów "na kiedyś". Niektóre czekają i mogą się nie doczekać. Inne, z kategorii "może kiedyś" (z naciskiem na słowo "może"), wskakują na początek listy. Człowiek od razu biegnie do wirtualnej pasmanterii zamawiać odpowiednią włóczkę. Szczególnie gdy pewna dobra duszyczka podpowiada pomysł.
Tak było tym razem. Jakieś sweterki już wyszły spod mojej ręki. Nie każdy w pełni udany. Aż tu nagle jak grom z jasnego nieba spadło wyzwanie sweterka dla dziecka. Na dodatek z włóczki o gramaturze 80 metrów w 100 gramach. Tego jeszcze nie było. ;-)
W tym sweterku zrezygnowałam z jakichkolwiek udziwnień. Sam splot, który daje ta włóczka, to ozdoba sama w sobie.
Daaawno temu zaopatrzyłam się w druty odpowiedniej grubości. Ale jakoś nie było czasu na spróbowanie swoich sił przy takim splocie. I oto jest okazja :-)
Niczym mól książkowy przeszukałam swoje zapasy wzorów. W Sandrze Specjalnej 4/2014 znalazłam wykrój na sweterek dla malucha. Wystarczyło przeliczyć oczka, gdyż wykorzystana w oryginale włóczka była zdecydowanie cieńsza.
Wykrój jest i co dalej? Nadal czułam się jak dziecko we mgle, więc poszukałam podpowiedzi jak zacząć (pustka w głowie była ogromna). Z pomocą przyszła niezastąpiona IK i jej Zwyklak. Wystarczyło tylko nabrać odpowiednią dla mojej robótki ilość oczek i zacząć machać drutami.
A oto co wyszło z tego machania:
Pozdrawiam K :-)