Jeeeest! Doczekałam się mojej ukochanej i ulubionej pory roku! Dłuższe wieczory są wyjątkowo twórcze :-) Tym razem powstały dwie pary rękawiczek dla naszych milusińskich (oj te maluchy z ciocią K mają chyba zbyt dobrze :-) ). Pierwsza dla dziewczynki, której wyjątkowo dobrze w zieleni. A poza tym w planach była czapka i szal w tej samej kolorystyce (ale o tym w kolejnym wpisie). Aby mama nie musiała się denerwować i pod nosem marudzić podczas ubierania tych tyci rączek właścicielki, powstała wersja bez kciuka.
Natomiast dla kawalera, do kompletu z czapką z uszkami powstały rękawiczki. Z racji tego, że uparta mama zażyczyła sobie kciuk, kciuk się pojawił :-). Aby mały przystojniak ich nie zgubił, a uparta mama mogła się dłużej denerwować przy ich ubieraniu, rękawiczki otrzymały sznureczek. Ale nie taki zwykły z oczek łańcuszka....
Pchła M podrzuciła mi szatańską myśl kupna laleczki dziewiarskiej. Tak oto powstał pierwszy wyrób, a mnie paluszki bolały przez kilka dni. Cóż... trzeba przyzwyczaić swoje łapki do machania tą "wykałaczką". Mimo to bycie ciocią jest extra :-)
Pozdrawiam K:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz