Jakiś czas temu przemierzając bez konkretnego celu internety znalazłam wzór na zabawkę. Pomysłem podzieliłam się z Pchłą M. Jej do szczęścia wiele nie trzeba. Kawał włóczki wystarczy. 😉 Czasem jakiś wzór, żeby z tych moteczków coś wyczarować.
Na zdjęciu z oryginalnego wzoru kierowca pojazdu ma oliwkowy strój i żółte chodaki. Nie mam pojęcia dlaczego maskotkę nazwałam... Ginter. I tak władca kierownicy nie jest przystojnym Rodrigiem.😉
Maskotka miała swój debiut przy okazji kocyka dla malucha, który zrobiłyśmy w ubiegłym roku. Ginter spodobał się synkowi mojej drogiej kuzynki. Cóż... ciocia tylko czeka na takie prośby. 🙂 Zaraz wskoczyłam w otchłań koszy z włóczkami, po czym załapałam w dłoń magiczną różdżkę, wypowiedziałam kilka zaklęć (nie mam tu na myśli łaciny powtórkowej, bo tej unikam jak diabeł święconej wody). I oto on, Ginter na swoim czerwonym rumaku. 🙂
Pozdrawiam K :-)
Ależ Ginter siedzi na traktorze i u boku ma kurkę! Baaardzo mi się ta trójka przyjaciół podoba :0)
OdpowiedzUsuńZdolna ciotka z Ciebie Pchło K :0)
Pozdrawiam serdecznie :0)
A Mały Urwis od razu kombinował jak tu zdjąć czapkę traktorzyscie. 😊 A mama wymyśliła nowe zadanie dla ciotki. Ale o tym w innym wpisie 😉
UsuńPozdrawiam K